Co złego jest w Świętym Mikołaju? Jak z natury przyjemna postać może stać się stresująca
Kiedy jako dorośli myślimy o Świętym Mikołaju, to do głowy przychodzą nam same przyjemne rzeczy – uśmiechnięty starszy pan z białą brodą i w czerwonym ubraniu, prezenty, radość, oczekiwanie pełne emocji. Jednak gdy spojrzymy do starych albumów ze zdjęciami, może się okazać, że to nie do końca tak wyglądało… Chyba każdy z nas kojarzy obrazki zapłakanych i przerażonych maluchów na kolanach Mikołaja. Być może to właśnie ktoś z Was był właśnie tym dzieckiem? Jest to wskazówka, która powinna nam, rodzicom, dać do myślenia, bowiem to my sami możemy być przyczyną, dla której Święty Mikołaj niektórym kojarzy się źle.
Święty Mikołaj — kim był naprawdę? >>
‘Bądź grzeczny, bo Mikołaj patrzy’
Kto nigdy nie usłyszał powyższego zdania – ręka w górę. Chyba każdy to zna i pewnie wielu to wypowiada. To taki przykład czegoś, co mówili nasi rodzice, a teraz my powtarzamy. Dlaczego? Dlatego, że mamy czasem dość zachowania naszych dzieci, nie mamy siły po raz kolejny tłumaczyć, więc sięgamy po narzędzie, które zapewni natychmiastowy efekt. Co jest w tym złego? W zasadzie, to wiele rzeczy.
Po pierwsze, doskonale wiemy, że to kłamstwo. Wydaje się nam niewinne, wypowiadamy je wręcz mimochodem, ale wychowywanie dzieci poprzez kłamstwa, to bardzo krucha metoda. Gdy tylko nieprawda zostanie zdemaskowana, cała motywacja znika, na dodatek może się pojawić brak zaufania do rodzica. Jeśli zabraknie nam tego wygodnego kłamstwa, jak będziemy sobie radzić z problematycznymi zachowaniami? Wymyślimy kolejne kłamstwo, czy może spróbujemy zrobić to jak należy, a więc poprzez modelowanie, rozmawianie, słuchanie i wspieranie? Poza tym nawet jeżeli kłamstwo nie zostanie zdemaskowane teraz, to cała motywacja, jaka za nim stoi, wyparuje 6 grudnia (albo 24, jeżeli także pod choinką prezenty zostawia u Was Święty Mikołaj).
Kto przynosi prezenty w Polsce i na świecie? >>
Po drugie, jest to szantaż emocjonalny. Dla kilkulatków prezenty są bardzo wysoko w hierarchii wartości. Potrafią niezwykle motywować, są czymś upragnionym i wyczekiwanym. Teraz wyobraźmy sobie, że dziecko wpada w histerię podczas zakupów w sklepie. Zaczyna płakać, rzucać się, nie słucha. Przyczyną tego jest na przykład przebodźcowanie i przemęczenie – malutki organizm ma dość, potrzebuje natychmiastowego wyciszenia i spokoju. Żadne tłumaczenie nie ma tutaj sensu, o czym niejednokrotnie przekonali się na własnej skórze rodzice. I to nie jest złośliwość albo brak wychowania, to po prostu rozpaczliwe wołanie o pomoc, o czym niestety wiele osób wciąż nie wie. I to jest właśnie taki moment, w którym nieświadomy rodzic powie „bądź grzeczny, bo Mikołaj patrzy”. Dla dziecka jest to niesamowicie przytłaczająca sytuacja, nawet ciężko nam to sobie wyobrazić. Spróbujmy to przełożyć na realia dorosłego człowieka.
To tak, jakby świat się Wam nagle zawalił, bo partner Was zostawił albo ktoś bliski się rozchorował, jesteście w rozsypce, płaczecie albo zaszywacie się w domu ze smutku, a ktoś nagle oczekuje od Was stanięcia na nogi i przywdziania uśmiechu na twarzy, bo na przykład Wasz szef na to patrzy i pozbawi Was pracy, jeżeli nie opanujecie swoich emocji. Macie na głowie jeden problem, który Was zupełnie wyczerpuje emocjonalnie, a ktoś dokłada Wam drugi, grożąc utratą czegoś naprawdę ważnego. Sami doskonale wiemy, jakie efekty dają słowa typu “uspokój się, weź się w garść” w sytuacji, kiedy coś nas wytrąciło z równowagi.
W przypadku drobnostek taktyka „Mikołaj patrzy” może się sprawdzać – na przykład, gdy dziecko zachowa się niefajnie wobec rodzeństwa. Ostrzeżenie zadziała prawdopodobnie natychmiastowo. Ale gdy problem jest bardziej złożony i dziecko sobie z czymś po prostu nie radzi, takie stawianie sprawy jest tylko dokładaniem ciężaru na malutkie barki.
Po trzecie, czasem zakładamy, że nasze dziecko będzie darzyć Mikołaja uwielbieniem i gdy nadarzy się okazja do pamiątkowych zdjęć, będziemy próbować wepchnąć malucha na kolana obcego człowieka w czerwonym stroju. A dziecko może już mieć w głowie zakodowany pewien lęk, bo przecież ten pan cały czas patrzył na nas, widział wszelkie nasze nieładne zachowania i może jest na nas zły? Pomijamy już kwestię zwykłej wstydliwości, bardzo przecież powszechnej wśród dzieci.
I po czwarte, kwestia prawdomówności. Niektórzy rodzice postanawiają być w 100% szczerzy ze swoimi dziećmi. Nie wmawiamy im takich bajek, jakie nam wmawiano – że zły pan cię zabierze, że jak zjesz pestkę, to ci drzewo w brzuchu wyrośnie, że jak się będziesz bawić ogniem, to w nocy się zmoczysz. I by nie być hipokrytami, być może powinniśmy także nie mamić dzieci wróżką Zębuszką, Świętym Mikołajem czy zajączkiem wielkanocnym. Szczerość wobec dzieci jest ważna – wymyślanie kłamstw, by przekonać je do pewnych zachowań, nie jest szczególnie wychowawcze i w zasadzie świadczy o rodzicu. Z drugiej strony doskonale rozumiemy chęć stworzenia dziecku tej magicznej atmosfery. W końcu Święty Mikołaj to naprawdę sympatyczny pan, a oczekiwanie na niego i prezenty było czymś cudownym 😉.
Dlatego drodzy rodzice, nie nadużywajcie postaci Mikołaja w próbach „wychowywania” dzieci. To metoda skuteczna tylko przez kilka tygodni w roku. Jeżeli będziemy co rusz powtarzać, że on patrzy i ocenia, to nie dość, że wywołamy u dziecka stres, to jeszcze możemy w ten sposób zniechęcić je do jego osoby. Niech Mikołaj pozostanie miłym, starszym panem z uśmiechem na twarzy, który nie ocenia, a przynosi dzieciom radość.