Rodzicielstwo bliskości – co to? Na czym polega i jakie są ewentualne pułapki
Rodzicielstwo bliskości można uznać za intuicyjny, dawny sposób wychowywania dzieci, z pewnymi zastrzeżeniami. Choć na przestrzeni ostatnich 100 lat obserwujemy prawdziwą rewolucję w kwestii rodziny, wiele teorii wyrządziło sporo krzywdy. Rodzicielstwo bliskości było opisane gdzieś w połowie ubiegłego wieku, jednak z czasem zostało wyparte przez inne nurty, obecnie znowu wraca do łask.
Dobrym zobrazowaniem rodzicielstwa bliskości jest styl życia plemion, które żyły bez dobrodziejstw technologii. Małe dzieci nierzadko były wręcz nierozłączne z mamą, która wiązała je w chustę i wykonywała wszystkie czynności z takim zawiniątkiem przy brzuchu lub piersi. Dziecko było karmione wtedy, kiedy tego potrzebowało, spało przy matce i nie było pozostawiane same sobie.
Oczywiście taki opis to tylko ogólne nawiązanie, bowiem kryje się tutaj pułapka zrobienia z mamy przysłowiowego niewolnika swojego dziecka. Jednym z narzędzi rodzicielstwa bliskości jest równowaga i to dotyczy wszystkich członków rodziny, o czym wiele osób zapomina, wpędzając się w trudne sytuacje.
Rodzicielstwo bliskości – na czym polega?
Ta filozofia rodzicielska opiera się na przywiązaniu. Cytując za Wikipedią:
dziecko tworzy z opiekunami silną więź emocjonalną, mającą wpływ na całe jego przyszłe życie. Wrażliwi i dostępni emocjonalnie rodzice pomagają dziecku zbudować bezpieczny styl przywiązania, który sprzyja prawidłowemu rozwojowi społecznemu i emocjonalnemu oraz wpływa na poczucie szczęścia. Mniej wrażliwi i oddaleni emocjonalnie rodzice – którzy zaniedbują potrzeby dziecka – nie zapewnią warunków do wytworzenia bezpiecznego stylu przywiązania, a tym samym w przyszłości może ono mieć różnego rodzaju problemy psychiczne. Rodzicielstwo bliskości ma zwiększyć szanse dziecka na bezpieczny styl przywiązania.
W rodzicielstwie bliskości chodzi więc o zaspokojenie potrzeby bliskości dziecka (oraz oczywiście innych jego potrzeb), by w ten sposób wychować rozwiniętego emocjonalnie człowieka. To chociażby zmniejsza ryzyko wchodzenia w toksyczne relacje, braku pewności siebie i nieumiejętności walczenia o swoje. Najważniejsze jest jednak to, że w swoim założeniu, pozwala zapewnić dziecku szczęśliwe dzieciństwo oraz zbudować silną więź z rodzicami.
Zanim przedstawimy narzędzia rodzicielstwa bliskości, opiszemy, jakie założenia stoją w sprzeczności z tą filozofią. Wiele z nich wzięło się z błędnego przekonania, że dziecko jest urodzonym manipulantem, który od pierwszych dni życia próbuje „ustawić” i wytresować rodzinę. W rzeczywistości manipulacja to bardzo złożona umiejętność, której nawet niektórzy dorośli nie opanowali. Inne błędne złożenia stawiają dziecko w roli podwładnego lub wręcz przeciwnika dla rodzica i konieczne jest pokazanie, kto tu rządzi.
- Nie noś, bo się przyzwyczai. To zdanie wielokrotnie powtarzane przez osoby ze starszego pokolenia. Niestety, ale takie trendy w wychowaniu lansowano kilkadziesiąt lat temu. Pomijając już wszelkie absurdy z tym związane, to warto pamiętać o jednym – okres noszenia dziecka mija szybciej, niż mogłoby się wydawać i już nie wraca.
- Niech się wypłacze. To założenie traktuje płacz jako coś, co pozwala dać upust emocjom lub jest właśnie narzędziem manipulacji. W rzeczywistości płacz to jedyny sposób komunikacji, jaki zna małe dziecko i sygnalizuje, że jakaś potrzeba maleństwa jest niezaspokojona.
- Dzieci i ryby głosu nie mają. To stare przysłowie powoli odchodzi do lamusa, ale było bardzo popularne jeszcze 20 lat temu – według niego dzieci są podkategorią ludzi i nie mają takich praw jak dorośli. Wiąże się również z tym przekonanie, że dziecko nie ma prawa mieć swojej własności („Jak nie posprzątasz/jak się nie podzielisz/jak nie zjesz, to ci zabiorę wszystkie zabawki”).
- Dziecko musi słuchać i być grzeczne. Czy aby na pewno zależy nam na tym, by nasze dziecko w dorosłym życiu zawsze było grzeczne, potulne i bez szemrania wykonywało polecenia innych ludzi? Czy może jednak marzymy po cichu, że zostanie prezesem wielkiej firmy, wziętym prawnikiem lub dziennikarzem? Niestety, ale jedno stoi w sprzeczności z drugim. A raczej niemożliwe jest wychowywanie potulnego dziecka, które nigdy nie zgłasza słowa sprzeciwu, nie daje upustu swoim emocjom i słucha każdego polecenia dorosłych, a pewnego dnia zaczyna być pewne siebie, asertywne i samodzielne.
- Dziecko musi mieć jasno określony tryb dnia i stałe pory karmienia oraz drzemek. Maleństwo przejdzie jeszcze długą drogę, zanim się jakoś wyreguluje, a przecież nawet wielu dorosłych bardzo nieregularnie śpi i je. Ile czasu zajmuje wypracowanie pewnej dziennej rutyny i nawyków u dorosłego, który postanawia wprowadzić sobie pewien reżim? Chyba nie da się odpowiedzieć na to pytanie, bo ilu ludzi, tyle odpowiedzi. A co dopiero w przypadku dziecka, które przecież wcale nie chce sobie wprowadzać reżimu 😉.
Rodzicielstwo bliskości – narzędzia
W przypadku tej filozofii mamy do dyspozycji pewne narzędzia. Są one nazwane w ten sposób, by podkreślić, że nie są one niezbędne do realizacji założeń rodzicielstwa bliskości. Można je stosować, można je również dostosowywać do swoich potrzeb. Jeżeli któreś narzędzie zostało pominięte lub jest niemożliwe do realizacji, to wciąż nie przekreśla możliwość stosowania założeń rodzicielstwa bliskości.
- Więź uczuciowa podczas porodu. Według teorii przywiązania już podczas porodu powstaje silna więź z rodzicami. Dlatego ważne jest kangurowanie (przez obojga rodziców) i nierozdzielanie matki oraz dziecka zaraz po porodzie. Z pewnością jest to łatwiejsze do osiągnięcia podczas porodu naturalnego (przebiegającego bez komplikacji), ale ciekawą alternatywą są tutaj łagodne cesarki (poczytacie o tym tutaj: Łagodne cesarskie cięcie — co to jest? >>).
- Karmienie piersią. Taki styl karmienia pozwala zbudować szczególną więź pomiędzy matką a dzieckiem. Pozwala szybko nauczyć się odczytywania sygnałów, jakie daje dziecko, a hormony, które w tym czasie się wytwarzają, potęgują przywiązanie do maleństwa.
- Noszenie dziecka. Dzieci noszone często wykazują się większą pewnością siebie podczas eksplorowania świata, a rodzice, którzy dużo noszą, potrafią lepiej czytać emocje dziecka. Zaleca się tutaj korzystanie z chust.
- Spanie blisko dziecka. Wspólne spanie daje poczucie bezpieczeństwa, często ułatwia również nocne karmienie. Może to oznaczać zarówno spanie w jednym łóżku jak i w łóżeczku blisko rodziców.
- Wiara, że płacz dziecka jest jego sposobem komunikacji. Jeżeli będziemy w ten sposób traktować płacz, być może jego kolejne wybuchy pozwolą nam spokojniej na niego reagować. Zamiast „czego on znowu chce?! Przecież zjadł, ma suchą pieluszkę, nosiłam go!”, pomyślimy „Ojej, moje maleństwo z jakichś względów czuje się źle. Jak mogę mu pomóc?”. Pamiętajcie, dziecko nie jest manipulantem i nie płacze, bo zachciało mu się noszenia, tylko być może autentycznie odczuwa bardzo silną potrzebę bycia blisko rodzica. Zdarzyło się Wam kiedyś rozpłakać w ciągu dnia z powodu problemu w pracy i marzyć wtedy o przytuleniu się do ukochanego?
- Wystrzeganie się dziecięcych „treserów”. Pod koniec ubiegłego wieku popularne były surowe i radykalne metody rodzicielskie. Ustawianie dzieci pod siebie, ignorowanie ich potrzeb, stawianie wyraźnych granic „bo ja tak uważam” (co innego, gdy chodzi o bezpieczeństwo), system nagród i kar. W założeniach rodzicielstwa bliskości wskazana jest obserwacja dziecka, pozwolenie na swobodny tryb dnia, karmienie wtedy, gdy maluch jest głodny i usypianie wtedy, kiedy jest śpiący. Te „tresery” mają za zadanie uczynić życie rodzica wygodnym, kosztem dziecka i tworzą dystans między maleństwem a mamą bądź tatą.
- Równowaga. I to jest chyba najważniejsze z narzędzi. Ważne, by opieka nad jednym członkiem rodziny nie powodowała pogorszenia relacji z innym członkiem rodziny lub nie powodowała spadku kondycji psychicznej. Trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć nie, kiedy poprosić o pomoc, kiedy zrobić sobie wolny wieczór. Ale czy to takie łatwe?
Rodzicielstwo bliskości – pułapki
Wielu rodziców, którzy wybrali rodzicielstwo bliskości, trochę nie docenia ostatniego narzędzia i tworzy dla siebie nieprzyjazne środowisko. Tak bardzo skupiamy się na dziecku i jego potrzebach, że zapominamy o naszych.
Wybieramy wspólne spanie w jednym łóżku, a potem chodzimy niewyspani, bo każdy ruch dziecka nas budzi.
Karmimy piersią, mimo że czujemy się z tym źle, wstydzimy się tego w przestrzeni publicznej lub mamy dość wyciągania piersi na każde zawołanie.
Samotność w macierzyństwie – czy to normalne zjawisko? >>
Gdy mamy zostawić dziecko z babcią lub tatą, ono przeraźliwie płacze, więc anulujemy nasze plany, nie idziemy do fryzjera bądź kosmetyczki i czujemy się coraz bardziej „zapuszczone”.
Mamy za sobą traumatyczny poród siłami natury, a podczas kolejnej ciąży odsuwamy od siebie myśl o możliwości zrobienia cięcia cesarskiego (mimo zaleceń ze strony lekarza), bo boimy się o brak więzi i z każdym tygodniem coraz bardziej boimy się rozwiązania.
Gdy kilkulatek po raz 5 w ciągu godziny wpada w histerię, my nie potrafimy racjonalnie podejść do sprawy, tylko doszukujemy się problemu w nas i niezaspokojeniu jakiejś potrzeby dziecka.
Wielu rodziców zrezygnowało z tej filozofii właśnie przez takie historie. Wiele mam czuło się jak niewolnice dziecka, bez prawa do zadbania o siebie. Pamiętajcie, że rodzicielstwo bliskości powinno być dobre zarówno dla dziecka, jak i dla rodzica. Dlatego dbajcie o siebie i swoje potrzeby, obserwujcie swoje granice wytrzymałości.