Błędy w wychowaniu, które większość z nas nieświadomie popełnia
Chcemy dla swoich dzieci jak najlepiej. Jednak wychowanie to bardzo wyboista droga, a psychika dziecka nie jest wcale mniej skomplikowana niż ta u dorosłego człowieka. Czasem rzeczy, które mówimy w dobrej wierze, długofalowo mogą dać zupełnie odwrotny skutek.
Przyjmujemy założenie, że jesteście świadomi pewnych podstawowych kwestii, jak chociażby to, że dziecko potrzebuje przytulenia, czasu na rozwój, waszego czasu i rozmowy, a jakakolwiek przemoc, fizyczna czy psychiczna jest niedopuszczalna. Już samo to, że czytacie ten artykuł, oznacza, iż poświęcacie swój czas, by być lepszymi rodzicami. Dlatego takie rzeczy pominiemy, a skupimy się na całkiem niewinnych, drobnych rzeczach, które czasem mogą mieć miejsce w Waszej rodzinie, a na które warto zwrócić uwagę.
Unieważnianie uczuć
Gdy dziecko się przewróci, wiele osób reaguje natychmiastowo wołając ,,Nic się nie stało!”. Czasem to działa, bo faktycznie nic się nie stało, maluch utwierdza się w tym przekonaniu i biegnie dalej się bawić. Gdy jednak ,,coś” się wydarzy, upadek spowoduje ból albo strach, a opiekun w dalszym ciągu powtarza jak mantrę ,,nic się nie stało”, to mamy do czynienia z unieważnianiem uczuć. Wyobraźcie sobie sytuację, w której ktoś łamie Wam serce, wracacie do domu zapłakani i mówicie o tym komuś bliskiemu, a w odpowiedzi słyszycie ,,Nic się nie stało, nic się nie stało, nie płacz”. Taki komunikat wielokrotnie powtarzany niesie ze sobą przekaz, że uczucia dziecka są nieważne. Wewnętrznie maluch jest rozdarty i zrozpaczony, a rodzic mówi mu, że przecież nic się nie stało. Rozumiemy, że za zachowaniem tym kryje się tak naprawdę próba odwrócenia uwagi – chcecie dla dziecka dobrze, by zapomniało o wypadku i ewentualnym bólu, ale trzeba bacznie obserwować, czy faktycznie grymas z buzi szybko znika, czy może jednak utrzymuje się na niej dłużej.
Jeśli widzicie, że dziecko płacze po wyrządzeniu sobie krzywdy, pozwólcie mu na to, przytulcie i poczekajcie, aż najgorsze minie. Możecie je uspokajać nazywając emocje i opisując wydarzenia, np. ,,Przewróciłeś się i boli cię noga. Przestraszyłeś się, rozumiem to”.
Kłamstwa, które mówimy dzieciom >>
Tłumienie uczuć
Jest to związane ze wspomnianym wyżej unieważnianiem. Czasami maluch wpada w przysłowiowy szał. Zaczyna płakać o jakąś błahostkę i mimo waszych cierpliwych tłumaczeń nie chce zrozumieć ani przestać. Co wtedy ciśnie się na język? Nie płacz. Uspokój się. Nie histeryzuj. Mówimy tak do dziecka, bo mamy już dość tej sytuacji i gdzieś podświadomie mamy być może nadzieję, że podziała to jak zaklęcie. Jeśli jednak takie słowa padają zbyt często, co bardziej wrażliwe maluchy w przypadku jakiegoś emocjonalnego problemu będą miały jeszcze trudniej – będą bowiem z całych sił starać się nie rozpłakać, bo to przecież coś złego, coś, czego mama / tata zabrania. A już zupełnie karygodne jest mówienie do chłopców rzeczy w stylu ,,płaczesz jak baba” albo ,,daj spokój, małe dziewczynki płaczą, chłopcy nie”. Uczymy w ten sposób dzieci, że płacz jest czymś złym, a na dodatek dzielimy na lepsze i gorsze ze względu na płeć! Czy w dorosłym życiu nie mieliście nigdy potrzeby, by sobie popłakać? Mężczyźni mają ogromny problem, by ulec tej potrzebie, mają bowiem silnie zakorzenione w psychice, że płacz zarezerwowany jest dla kobiet.
Takie tłumienie uczuć może mieć poważne konsekwencje w przyszłości – Wasz maluch może wyrosnąć na osobę, która sama w sobie tłumi uczucia, zachowuje wiecznie kamienną twarz, podczas gdy w środku ledwo sobie radzi z emocjami. Prowadzi to do zaburzeń i często wymaga pomocy psychologa. Tłumienie nie dotyczy wyłącznie negatywnych cech – niestety zdarza się też tłumić radość dziecka, gdy piszczy lub krzyczy ze szczęścia.
Wyręczanie
Konkurs w przedszkolu na najlepszy kolaż? ,,Pomogę dziecku, żeby wygrało” – pomyślała połowa rodziców i finalnie panie nauczycielki mają za zadanie ocenić prace plastyczne dorosłych ludzi. Zapewne wielu z Was spotkało się z takimi sytuacjami, albo takimi historiami, gdy rodzice wyręczają swoje dzieci w zadaniach, sprawdzianach, projektach. Wyniki Kangura Matematycznego z 2020 roku nie pozostawiły żadnych wątpliwości – rodzice chętnie pomagają swoich podopiecznym. Bardzo wymagający test z matematyki, który w ubiegłych latach bezbłędnie (lub prawie bezbłędnie) rozwiązywała garstka uczniów w Polsce (poniżej 100 osób z małymi wyjątkami), w formie zdalnej bezbłędnie rozwiązało ponad 1000 uczniów, a wśród najmłodszych ponad 4000. Czym się kierujemy pomagając dzieciom? Oczywiście w naszym mniemaniu ich dobrem. Ale to wyręczanie może przybierać bardzo niewinne formy, jak chociażby zabieranie dziecku kredki w czasie zabawy i narysowanie mu ładnego domku, gdy nas o to wcale nie prosi. Może to też być ubieranie / rozbieranie w przedszkolu, bo nam się spieszy. Czasem to naprawdę niewinne gesty, jednak przez dziecko mogą zostać źle odebrane. Maluch nie zauważy naszej chęci pomocy, tylko nasz brak wiary w jego możliwości. W jego głowie może pojawić się myśl, że nie jest w niczym wystarczająco dobry, bo mama lub tata ciągle go wyręczają. I taka wskazówka na koniec – jeśli przez wiele lat będziecie wyręczać dziecko w sprzątaniu, bo ono nie umie tak ładnie posprzątać, nie zdziwcie się, jak w pewnym momencie dziecko zupełnie straci ochotę sprzątać 😉 Wszak mama / tata zrobi to lepiej!
Jak nakłonić dziecko do sprzątania? >>
Stosowanie nagród
O karach chyba nie trzeba pisać, zwłaszcza tych fizycznych! Co złego jest w nagrodach? Przecież to miła rzecz, każdy z nas chce dostawać nagrody. No właśnie, chcemy dostawać nagrody, a nie czujemy motywacji do robienia czegoś. Nie radzimy tutaj, by zlikwidować wszelkie nagrody, jak chociażby nawet pójście na lody, gdy się uda posprzątać dom, ale warto znać tutaj pewien umiar. Jeżeli za każdą rzecz będziemy dziecku dawać nagrodę, stanie się to jedyną motywacją malucha. Chyba nie chcemy doprowadzić do sytuacji, w której za odłożenie książki na miejsce dziecko będzie czekało na lizaka? Oczywiście to wyolbrzymienie, mające na celu pokazanie, jak zgubne bywa motywowanie nagrodą. W dorosłym życiu za całą masę drobnych rzeczy nikt nas nie nagradza – im wcześniej podopieczni zrozumieją, że tak jest, tym lepiej. Dużo bardziej wartościowe jest budowanie w maluchu wewnętrznej motywacji do robienia pewnych rzeczy. Jeśli już bardzo chcemy, by dziecko posprzątało pokój, nie mówmy ,,jak posprzątasz pokój, to pójdziemy na plac zabaw”. Lepiej jest nakreślić sytuację i jej konsekwencje ,,Jeśli będę musiała sprzątać Twój pokój, może nam nie wystarczyć czasu / siły, żeby iść na plac zabaw. Zróbmy tak, że ja posprzątam kuchnię, a ty swój pokój i wtedy spokojnie uda nam się pójść na plac zabaw”. Pamiętajcie o konsekwencji w tym przypadku!
Kary i nagrody są złe? Co w zamian? >>
Ślepe posłuszeństwo
Czasem rodzice oczekują od swojego dziecka ślepego posłuszeństwa. Nie wolno wbiegać na drogę i koniec kropka. Nie wolno bawić się jedzeniem i już. Dla nas to zrozumiałe, jesteśmy dorośli i wiemy, jakie są konsekwencje takich zachowań. Jednak maluch nie zawsze rozumie, a na dodatek, gdy dostanie zakaz, nie za bardzo wie, co może zrobić, nie dostaje bowiem instrukcji, co dalej. Dlatego w sytuacji, gdy stawiamy jakieś granice, trzeba koniecznie wyjaśnić konsekwencje pewnych zdarzeń oraz podać jakąś alternatywę. Na przykład, tłumaczymy dziecku, co by się stało, gdyby wbiegło na drogę prosto pod koła samochodu oraz mówimy mu: czekasz na kogoś dorosłego, z kim będziesz mógł bezpiecznie przejść przez drogę. Tłumaczymy dziecku, dlaczego marnowanie jedzenia jest złe i zamiast ,,Nie baw się jedzeniem!” lepiej powiedzieć ,,Jedzenie ma wylądować w buzi, nie służy do zabawy”. Wszelkie zasady, jakie wprowadzamy w rodzinie, powinny zostać poprzedzone wytłumaczeniem, skąd się to bierze, jakie mogą być konsekwencje i dlaczego to robimy.