‘Śnieżka’ już dostępna w streamingu. Czy nowa wersja klasyki spodoba się dzieciom? – recenzja filmu

Na platformie Disney+ zadebiutował właśnie najnowszy kinowy hit Disneya – „Śnieżka”, czyli aktorska wersja klasycznej animacji z 1937 roku. Film, podobnie jak wcześniejsze produkcje takie jak „Aladyn”, „Dumbo” czy aktualnie wyświetlany „Lilo i Stitch”, łączy grę prawdziwych aktorów z zaawansowaną grafiką komputerową. Jeszcze przed premierą film wzbudzał sporo kontrowersji, zwłaszcza wśród dorosłych widzów. Krytycy zarzucali produkcji zbytnią poprawność polityczną i wątpliwą jakość artystyczną. Jednak już w trakcie seansu łatwo przekonać się, że większość tych oskarżeń jest nieuzasadniona. „Śnieżka” to przede wszystkim film kierowany do najmłodszych, nawet kilkuletnich dzieci, a potencjalne ideologiczne interpretacje tracą znaczenie w kontekście odbiorców, dla których liczy się prostota, kolor i magia. Wiele z krytycznych głosów wydaje się wynikać bardziej z uprzedzeń niż z rzetelnej oceny filmu jako familijnego widowiska.
…i żyli długi i szczęśliwie
Fabuła „Śnieżki” jest dobrze znana chyba wszystkim rodzicom – to w końcu jedna z najbardziej klasycznych bajek w historii. Dobra księżniczka, zła królowa, krasnoludki, zatrute jabłko i oczywiście szczęśliwe zakończenie – wszystkie te elementy obecne były w oryginale i powracają w wersji z 2025 roku. Nowa odsłona „Śnieżki” czerpie garściami z animacji z 1937 roku. Twórcy nie próbowali na siłę uwspółcześniać historii ani wprowadzać wątków skierowanych do starszego widza. Choć film został zrealizowany w konwencji live action, pozostaje propozycją niemal wyłącznie dla najmłodszych, nawet bardziej niż „Lilo i Stitch” czy „Król Lew”. Dorosły widz może odebrać opowieść jako infantylną i naiwną, jednak właśnie ta prostota sprawia, że film można łatwo zestawić z pierwowzorem sprzed blisko stu lat – z czasów, gdy kino dziecięce wyglądało zupełnie inaczej niż dziś.

W „Śnieżce” trudno doszukiwać się dużej dramaturgii – zwłaszcza że od początku wiadomo, iż historia zakończy się szczęśliwie. Brakuje również scen, które mogłyby wywołać silniejsze emocje czy przestraszyć młodszych widzów. Pojawiają się co prawda sekwencje akcji, ale mają one raczej komediowy niż ekscytujący charakter. Dzieci docenią także prostotę dialogów – w filmie mówi się niewiele, a bohaterowie porozumiewają się głównie za pomocą piosenek, tańca oraz krótkich, sentencyjnych wypowiedzi. Produkcja zachwyca za to feerią barw – jest bardzo kolorowa, a animowane krasnoludki i zwierzęta z pewnością przypadną najmłodszym do gustu. Choć Zła Królowa wciąż pełni rolę głównej antagonistki, jej postać nie budzi grozy. Gal Gadot, wcielająca się w tę rolę, emanuje bardziej wdziękiem niż złowrogą aurą, co sprawia, że nawet ta postać nie przerazi dzieci.
Kto nie zachwyci się “Śnieżką”?
W filmie pojawia się wiele piosenek, jednak trudno tu mówić o przebojach na miarę „Vaiany”, „Krainy lodu” czy „Króla lwa”. Utwory nie zapadają szczególnie w pamięć i raczej nie trafią na dziecięce playlisty ani nie będą śpiewane na szkolnych występach. Ze względu na swoją klasyczną formę, wyraźnie nawiązującą do estetyki dawnych animacji Disneya, film może być trudniej przyswajalny przez nieco starsze dzieci. Brakuje tu charyzmatycznych bohaterów z ironicznym poczuciem humoru, dynamicznej akcji czy momentów, które mogłyby naprawdę poruszyć emocje widza. Dla dzieci w wieku 8–10 lat, które przeżywały już przygody ze smokami, kosmitami czy ogrami, „Śnieżka” może wydać się zbyt prosta i mało porywająca. Znacznie większe szanse na sukces film ma wśród młodszych dzieci, szczególnie dziewczynek. Prosta historia, wyrazisty podział na dobro i zło, śpiew, taniec i kolorowa oprawa sprawiają, że przedszkolaki mogą bawić się przy nim naprawdę dobrze.
Trzeba uczciwie przyznać, że „Śnieżka” to jeden ze słabszych filmów Disneya – nawet jeśli spojrzymy na niego przez pryzmat oczekiwań najmłodszych widzów. Nie jest to jednak produkcja kontrowersyjna, jak sugerowali niektórzy – trudno doszukać się tu jakichkolwiek ideologicznych wtrętów. To po prostu niezbyt udany film, którego archaiczna forma i brak wyrazistych bohaterów raczej nie porwą dzisiejszych dzieci. Pozostaje więc pytanie: czy ta nowa wersja klasycznej baśni była w ogóle potrzebna?