‘Minecraft’ to zwariowany świat i jeszcze bardziej zakręceni bohaterowie – recenzja filmu

Kiedy myślimy o nostalgii, najczęściej przychodzi nam do głowy nasze własne dzieciństwo. Jako rodzice – przedstawiciele starszego pokolenia – z sentymentem wspominamy „stare dobre czasy”: ukochane kreskówki, gry komputerowe, wieczorynki czy młodzieżowe seriale, które kiedyś były dla nas całym światem. To właśnie one tworzyły naszą popkulturę, do której mamy ogromny sentyment. Wystarczy jedna wzmianka w mediach, by ogarnęła nas fala wzruszenia.
Z monitora na wielki ekran
Nostalgia nie jest zarezerwowana wyłącznie dla dorosłych. Nasze dzieci również mają swoje wyjątkowe wspomnienia. Jednym z najbardziej znaczących fenomenów ich dzieciństwa jest bez wątpienia “Minecraft” – gra, która na długie lata zdominowała wyobraźnię młodszych pokoleń i na zawsze zmieniła ich sposób patrzenia na cyfrową rozrywkę.
Choć dziś “Minecraft” nie jest już najgorętszym trendem, nadal ma ogromne grono wiernych fanów. A teraz, dzięki wchodzącej właśnie do kin ekranizacji, dzieci (a może już nastolatki), które jeszcze kilka lat temu budowały zamki z bloków i uciekały przed Creeperami, mogą na nowo przeżyć swoją przygodę. Tym razem na wielkim ekranie, w barwnym, ożywionym świecie, który dobrze znają, a jednak mogą zobaczyć z zupełnie nowej perspektywy.

Nowa ekranizacja kultowej gry to tytuł, który może zaskoczyć niejednego dorosłego kinomana. Wielu spodziewało się produkcji wykalkulowanej, stworzonej tylko po to, by zarobić na popularności gry i dziecięcych fascynacjach. Tymczasem… “Minecraft” okazał się naprawdę pozytywną niespodzianką.
Dziwny jest ten świat
To szalona, kolorowa i momentami kompletnie absurdalna przygoda, która przenosi nas w surrealistyczny świat, gdzie nic nie jest oczywiste, a wszystko może się zdarzyć. Fabuła nie sili się na przesadną głębię – i bardzo dobrze! Film czerpie garściami z oryginalnego klimatu gry, a twórcy z dużą starannością odwzorowali świat, który dobrze znają młodzi gracze. Od tekstur bloków, przez Creepery i inne stworzenia, po charakterystyczną logikę świata “Minecrafta” – to naprawdę dobrze zrobiona adaptacja.
Najważniejsze jednak, że twórcy nie potraktowali młodszych widzów z góry. Przeciwnie – widać, że ktoś tu rozumie, co dzieci kochają w tej grze. Film nie tylko pokazuje ten świat, ale wręcz celebruje jego chaos, kreatywność i specyfikę. Dorośli, którzy kiedyś tylko patrzyli przez ramię dzieci grających w Minecrafta, teraz mają okazję zajrzeć do środka i zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi – a przy okazji świetnie się bawić.
W filmie nie brakuje elementów, które z pewnością docenią także dorośli. W kilku scenach to właśnie oni będą śmiać się najgłośniej, podczas gdy dzieci z lekkim zdziwieniem zapytają: „Ale o co chodzi?”. Dotyczy to głównie wydarzeń rozgrywających się jeszcze poza światem gry – zanim bohaterowie trafią do rzeczywistości “Minecrafta”. Twórcy mrugają okiem do starszego widza na różne sposoby, ale robią to ze smakiem i wyczuciem. Nie ma tu ani żartów nieodpowiednich dla dzieci, ani sytuacji, które mogłyby wywołać ich dyskomfort. To naprawdę przemyślana rozrywka, która potrafi rozbawić zarówno małych, jak i dużych.
Aktorskie petardy i kwadratowe drzewa
Dużą dawkę świetnego humoru wnoszą aktorzy, którzy w tej nietypowej konwencji czują się jak ryby w wodzie. Na ekranie błyszczą przede wszystkim Jack Black jako kultowy Steve oraz Jason Momoa w roli Garretta. Obaj bohaterowie są przezabawni, sympatyczni i szybko przypadną do gustu młodym widzom. Sama fabuła również im się spodoba – jest prosta, dynamiczna i pełna dowcipów celowanych w młodszą publiczność. Fani gry natomiast będą mieli niezłą frajdę z wyłapywania licznych smaczków i nawiązań do oryginalnego “Minecrafta”. Twórcy naprawdę się postarali – szczegóły świata gry zostały odwzorowane z dużym wyczuciem i szacunkiem dla pierwowzoru.

Miłym zaskoczeniem okazuje się też oprawa wizualna. “Minecraft” łączy sceny z udziałem aktorów i fizycznych planów zdjęciowych z zaawansowaną grafiką komputerową. Gdy bohaterowie trafiają do świata gry, robi się naprawdę fantazyjnie. Nie jest to jednak klasyczna animacja w stylu Disneya czy Pixara – projekty stworzeń i krajobrazów są oryginalne, pomysłowe i zupełnie „inne”. To świetny przykład na to, że dziecięce kino nie musi zawsze trzymać się utartych schematów. Dzięki „Minecraftowi” młodzi widzowie mogą zobaczyć, że nieoczywista estetyka potrafi działać na korzyść całej historii.
Filmowy “Minecraft” zbiera mieszane recenzje od krytyków, ale widzowie – zwłaszcza ci najmłodsi – szybko pokochali ten zwariowany obraz. To nie jest kino z ambitną fabułą czy głębokim przesłaniem. Scenariusz bywa naiwny, a całość ma raczej infantylny wydźwięk, ale właśnie o to tu chodzi. Na poziomie czystej rozrywki film sprawdza się znakomicie. Dzieci, do których “Minecraft” jest przede wszystkim skierowany, będą bawić się świetnie. A ich rodzice? Jeśli tylko przymkną oko na lekkość formy i pozwolą sobie na chwilę dystansu, też powinni wyjść z kina z uśmiechem. W dzisiejszym repertuarze trudno o tak szaloną, przygodową produkcję, która nie próbuje być na siłę mądra, tylko po prostu dobrze bawi. To film, który mimo braku powagi, działa. I kto wie, może właśnie takie odjazdowe historie są dziś potrzebne najbardziej?
