Czy bycia rodzicem można się nauczyć?
Rodzicielstwo wydaje się jednym przychodzić łatwiej, innym trudniej. Co ciekawe, niektórzy przekonani są o słuszności swoich metod i umiejętności wychowawczych, a dopiero życie weryfikuje te kwestie – ilu z nas, współczesnych rodziców, nie musiało w dorosłym życiu stawić czoła pewnym traumom i brakom umiejętności, które wynieśliśmy z dzieciństwa? Dziś z pomocą przychodzi nam nauka, liczne badania, a także doświadczenia. I o ile niektórzy skorzy są do tego, by krytycznie spojrzeć na metody wychowawcze naszych rodziców, o tyle inni powtarzają jak mantrę „mnie rodzice bili i karali, wyrosłem na normalnego człowieka” – który również chce bić i karać, nie widząc w tym błędnego koła przemocy. A rodzicielstwa naprawdę można się nauczyć, pod warunkiem że mamy chęci, dystans i… empatię. Tej ostatniej również można się nauczyć 😉.
Na czym polega nauka bycia rodzicem?
Gdy słyszmy o nauce bycia rodzicem, zapewne kojarzą nam się umiejętności związane z pielęgnacją dziecka i zaspokajaniem jego potrzeb. To dobre skojarzenie, ale wiąże się to tylko z początkowym etapem życia maluszka. Przebieranie pieluchy, kąpanie, robienie mleka modyfikowanego, prawidłowe noszenie – tych rzeczy może nauczyć się absolutnie każdy człowiek, o ile nie zmaga się z ciężką niepełnosprawnością. I nie ma tak, że kobiety robią to lepiej bądź uczą się szybciej! 😉
Czym jest instynkt macierzyński? Czy istnieje? >>
Czy istnieje instynkt tacierzyński / ojcowski? >>
Ale co ciekawe, już na tym etapie można popełniać pewne błędy, które niosą ze sobą pewne ryzyko. Na przykład – podczas przebierania pieluchy dawniej łapało się niemowlaka za stopy i podnosiło do góry. Współcześnie wskazuje się na możliwość problemów ze stawami biodrowymi w dorosłym życiu i zaleca się wsuwanie dłoni pod plecy i unoszenie dolnej części ciała. Oczywiście to nie tak, że każdy człowiek przebierany w ten sposób będzie miał chore stawy na starość, ale istnieje takie ryzyko. Do tego kwestia noszenia – niektórzy postanawiają nosić maleństwo przodem, w pozycji pionowej, bo można to robić jedną ręką, a dziecko jest zafascynowane światem przed jego oczami i nie domaga się uwagi. Gdzie tu ryzyko? W tym, że takie „widoki” dla malucha w wieku kilku-kilkunastu tygodni to po prostu zbyt wiele i grozi to przebodźcowaniem. Na dodatek noszenie przy użyciu tylko jednej ręką zazwyczaj ustawia dziecko w asymetrycznej pozycji i może skutkować właśnie asymetrią.
Czy to oznacza, że już na wstępie możemy popełnić całą masę błędów i zaszkodzić dziecku? Tak i nie. Jeżeli dziecko jest zdrowe i rozwija się prawidłowo, to trzeba by było dołożyć naprawdę wielu starań, aby to zmienić. Ale warto być otwartym na sugestie i informacje. Jeżeli usłyszycie od teściowej „Czemu tak nosisz dziecko? Takie maleństwo powinno leżeć” to nie obrażajcie się od razu 😉. W tym przypadku mamusia może mieć rację i czasem warto się dokształcić – zajmie to Wam 2 minuty.
Jak wychowywać dziecko?
O ile kwestie pielęgnacji to w zasadzie rzeczy wyłącznie manualne, o tyle schody pojawiają się, gdy nasz maluch ma już kilka lat, przejawia jakiś charakter, pewne zachowania i tendencje. Wtedy zaczyna się właśnie wychowywanie dziecka. Współcześnie istnieją różne nurty, na dodatek często babcie mają swoje metody i sugestie, a nierzadko nawet rodzice się nie zgadzają między sobą. Bo mama naczytała się artykułów na portalach parentingowych 😉 i wie, że stosowanie nagród i kar to nie jest metoda, a tata uważa, że jak dziecko nabroi, to musi dostać karę. Gdy maluch się przewróci, to jeden rodzic woła od razu „nic się nie stało, nic się nie stało!”, a drugi czytał kiedyś, że takie unieważnianie uczuć też dobre nie jest i chce przytulić biedaka, dać się wypłakać w ramię… Co robić, w którą stronę iść?
Błędy w wychowaniu, które większość z nas nieświadomie popełnia >>
Na tę i wiele innych rozterek mamy 3 rady, które mogą pomóc. Czasem wystarczy wykonać pierwszą ze wskazówek, czasem konieczne będzie sięgnięcie po wszystkie.
- Posłuchaj swojej intuicji. Często jest tak, że intuicja nam podpowiada co robić. Gdy dziecko się wywróci i płacze, to coś nam mówi „przytul go, pociesz”. Ale to działa tylko w sytuacjach niekonfliktowych. Gdy toczymy z naszym dzieckiem o coś spór, maluch nie chce się podporządkować i płacze, to nasz gadzi mózg każe nam wykrzyczeć „przestań płakać i zacznij mnie słuchać!”. W takim przypadku zanim wsłuchamy się w głos z wewnątrz, najpierw trzeba się uspokoić. Wtedy może do nas dotrzeć, że dziecko także potrzebuje się uspokoić, trzeba mu na to dać czas i spróbować rozwiązać problem, gdy oboje jesteście w stanie przeprowadzić spokojną rozmowę.
- Traktuj dziecko jak pełnoprawnego człowieka i zastanów się, czego Ty byś oczekiwał/a w tej sytuacji. Przyjęło się błędne przekonanie, że dzieci są jakąś inną kategorią ludzi. Gdy spotykają się z problemem, patrzymy na to przez pryzmat dorosłej osoby i uważamy, że to nie problem. Ale dla dziecka zgubienie patyka na spacerze albo potarganie ulubionych spodni to jest naprawdę duży problem. Czego my byśmy oczekiwali od bliskich, gdybyśmy zgubili wartościową dla nas rzecz (łańcuszek po babci, telefon, pierścionek zaręczynowy?) albo uszkodzili samochód? Zapewne wsparcia i próby pomocy w odszukaniu/naprawieniu zamiast słów „daj spokój, to nie jest powód do płaczu, znajdziemy ci inną biżuterię”, albo co gorsza, krzyczenia (która kobieta nie obawiała się reakcji partnera na przerysowane auto? 😉).
To dotyczy także sposobu komunikacji, przestrzegania zasad w domu i poszanowania cudzej własności. Czy chcielibyśmy, by nasz partner ustalał w domu zasady, bez wytłumaczenia nam, dlaczego tak jest, albo by zabierał nam nasze rzeczy, gdy się z nim kłócimy? Czy nasz mąż kazałby nam się podzielić z koleżanką ulubionymi perfumami, bo trzeba się dzielić i już? Czy nasza partnerka porównywałaby nasze wyniki w pracy do wyników współpracowników? Dzieci wcale nie są podludźmi i rządzą nimi takie same emocje jak nami, tylko skala jest nieco inna. Właśnie tutaj liczy się empatia i umiejętność przeniesienia tego na doświadczenia porównywalne dla nas. - Jeżeli żadne z powyższych nie podpowiada Ci, co w danej sytuacji robić, poszukaj pomocy. Może to być pomoc w postaci rady mamy albo koleżanki, która ma dziecko w podobnym wieku. Może to być poszukiwanie informacji w internecie. Może to być również pomoc specjalisty.
Na przykład – dziecko codziennie podczas ubierania się wpada w histerię. Ubrania gryzą, denerwują, nie pasują. Prosimy raz, drugi, trzeci, dziesiąty, ale dziecko jak zaklęte, siedzi ze łzami w oczach i nie chce nic ubrać, nie odpowiada na nasze prośby i pytania, którą koszulkę wybiera. W końcu i my tracimy cierpliwość, doszukując się w tym zachowaniu niesubordynacji, braku chęci współpracy. Bo przecież prosimy ładnie wiele razy i nic. A próby ubrania siłą oznaczałyby jeszcze większą histerię. Babcia kręci głową, że to jest wchodzenie na głowę, koleżanki mówią, żeby kupić nowe ubrania i powycinać metki, my sami próbujemy zachęcać nagrodami i obietnicami, ale nic. Rozmawiamy spokojnie wieczorem, tłumaczymy, rano jest to samo. W takich chwilach wątpimy we wszystko, co wiemy o rodzicielstwie, bo naprawdę nic nie działa. I nie zadziała, bo to może być problem o podłożu emocjonalnym lub zaburzenia integracji sensorycznej i nadwrażliwość dotykowa. Bez poszukiwania wiedzy w internecie lub pomocy specjalistów możemy sobie z tym nie poradzić.
Rodzicielstwo porównywane jest do pracy na etat. To dobre porównanie. Warto to również odnieść do doświadczenia – im dłużej pracujemy w danym zawodzie, tym lepsi w nim jesteśmy. Ale to wiąże się z nauką, zdobywaniem nowych umiejętności i podejmowaniem nowych wyzwań. Gdy pierwszy raz spotykamy się z jakimś problemem w pracy, potrzebujemy wsparcia, doszkolenia. Za drugim razem wiemy już, jak sobie z tym poradzić, a za trzecim razem robimy to bez zawahania. Aby być naprawdę dobrym, trzeba się rozwijać, zdobywać nowe umiejętności i doświadczenia. Czasem musimy zmienić zupełnie system pracy, bo zmienia się środowisko. Wszystko to możemy odnieść do rodzicielstwa. Nie wystarczą nam umiejętności zdobyte na początku tej drogi. Z czasem pojawią się nowe problemy, które wymagają zupełnie innych zdolności i metod. A środowisko będzie się zmieniać nieustannie – czy to z wiekiem dziecka, czy też w związku z liczebnością rodziny i warunkami życia.