Wypalenie rodzicielskie — co to jest? Kto jest najbardziej narażony
O wypaleniu zawodowym zapewne większość z Was słyszała. Niektórzy ludzie podchodzą do tego pobłażliwie, inni widzą w tym poważny problem. Nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której po kilku latach wykonywania tej samej pracy, człowiek ma po prostu dość. Czuje niechęć na myśl o kolejnym dniu roboczym, jego wydajność spada, brakuje motywacji. Dziś na szczęście można łatwo zmienić pracę, albo nawet przenieść się do innego działu w tej samej firmie. Pracodawcy sami starają się walczyć z ewentualnym wypaleniem zawodowym pracowników, czy to poprzez różnego rodzaju wyjazdy integracyjne, dodatkowe świadczenia lub po prostu zmiany. A co z rodzicielstwem?
Wypalenie rodzicielskie – skąd się bierze
Bycie rodzicem to etat, a nawet więcej. Jesteśmy odpowiedzialni za nasze dziecko niemal przez całą dobę, w przypadku niemowlaków także noce wymagają aktywności. Nawet gdy odpoczywamy, to czas wolny nigdy nie jest do końca wolny – a to zerkamy w telefon, czy przypadkiem drugi rodzic/babcia/dziadek/ciocia/ktokolwiek nie dzwoni z jakimś problemem albo po cichu odliczamy pozostały czas wolności. To tak, jak niedzielne popołudnie – niby mamy wolne, ale ciąży nad nami widmo poniedziałku.
HNB czyli dziecko wysokich potrzeb – po czym poznać?
Jeżeli mamy do czynienia z dzieckiem wysokich potrzeb (ang. high need baby) albo egzemplarzem, który nie toleruje nic poza mlekiem prosto z piersi, to mama karmiąca jest wręcz uwiązana do maleństwa. Nawet mimo szczerych chęci partnera lub dziadków, nie jest możliwe wyrwanie się na kilka godzin z domu. Co prawda ten okres kiedyś mija, ale nawet te kilka miesięcy może być niezwykle obciążające. Wyobraźcie sobie, że macie pracę, która wymaga od Was 24-godzinnej dyspozycyjności, Wasz szef zgłasza się do Was wiele razy w ciągu doby i nie ma mowy o urlopie. Pewnie niewiele osób by to zniosło, nawet za godziwe wynagrodzenie.
W przypadku dziecka jedyne wynagrodzenie, na jakie możemy liczyć, to „uśmiech bąbelka” 😉. I niestety, nawet jeżeli Wasze dziecko zdobędzie kiedyś Nobla, prawdopodobnie nie powie wtedy „Dziękuję mojej mamie za to, że karmiła mnie wyłącznie piersią”. Dlatego czasem po prostu rodzice mają dość, czara goryczy się przelewa, zmęczenie osiąga niemożliwe poziomy, nie ma też perspektyw na poprawę. Jedynie myśl o dobrostanie naszego dziecka i odpowiedzialność za nie trzyma nas jakoś razem. A czasami nie trzyma, zdarza się niestety, że rodzice popadają w depresję lub stany lękowe.
Nie ma co ukrywać – wypalenie rodzicielskie to faktyczne ryzyko. I nie ma co słuchać „złotych rad” osób z poprzedniego pokolenia, bo dawniej miało się więcej dzieci, nie było pieluch ani słoiczków, oprócz tego trzeba było robić w polu i wszyscy dawali sobie radę. Jeżeli mielibyśmy wymienić inne różnice międzypokoleniowe, to również wtedy: mamy nie bawiły się z dziećmi, nie spędzały z nimi czasu na spacerach i na placach zabaw, miały do pomocy kilka innych kobiet z rodziny oraz starsze dzieci, a gdy ktoś miał jakieś schorzenie ortopedyczne, to zamiast chodzić na rehabilitację, po prostu dorastało się z jakąś wadą. Ilość wypadków domowych była niepomiernie większa, bo nikt nie zaprzątał sobie głowy pilnowaniem dzieci.
Być może dla osób z poprzedniego pokolenia wypalenie rodzicielskie brzmi jak nowoczesny wymysł, bo samo rodzicielstwo wyglądało inaczej i skupiało się raczej na zapewnieniu minimum warunków niezbędnych do życia. Dziś staramy się dzieciom zapewnić coś więcej, szukamy dobrych przedszkoli, uczymy języków, w zabawie staramy się rozwijać jakieś umiejętności, czytamy razem książeczki. Słowem – stajemy na głowie, by nasze dziecko miało dobre życie.
Wypalenie rodzicielskie – komu grozi
I teraz będzie ciekawie. Komu grozi wypalenie rodzicielskie? Lista jest długa… Cytując za Matają:
Kto jest na wypalenie narażony bardziej? Dotychczasowe analizy sugerują, że w grupie podwyższonego ryzyka są m.in. ci rodzice, którzy chcą być perfekcyjni, ci rodzice, którzy są matką 😉 bo zwykle na matki spada większy ciężar wychowania dziecka, ci którzy mają małe dzieci, bo im trzeba poświęcać więcej uwagi i więcej siebie, ci którzy są samotnymi rodzicami, bo wiadomo, ci którzy nie pracują zawodowo, bo wtedy zwykle cała odpowiedzialność spada na nich i nie mają dokąd uciec by pobyć kimś innym niż rodzicem, ci którzy pracują w niepełnym wymiarze godzin, bo jeśli drugi rodzic pracuje „normalnie” to spada na nich większa część opieki nad dzieckiem i ci którzy stale pracują więcej niż 9 godzin dziennie, bo duże obciążenie pracą może sprawić, że nasze zasoby emocjonalne na radzenie sobie z problemami dziećmi będą niewystarczające.
Alicja Kost
Podsumowując – wypalenie rodzicielskie grozi w zasadzie każdemu. Jeżeli pracujecie i zajmujecie się dzieckiem – jesteście w grupie ryzyka. Jeżeli pracujecie tylko kilka godzin dziennie, a przez resztę czasu zajmujecie się dziećmi – jesteście w grupie ryzyka. Jeżeli wyłącznie zajmujecie się dzieckiem – jesteście w grupie ryzyka. Bo wypalenie rodzicielskie grozi każdemu, kto jest rodzicem i nie ma zbyt wielu okazji do odetchnięcia.
I w tym przypadku daremne jest porównywanie się do innych rodziców, którzy według nas świetnie sobie radzą. Po pierwsze każdy człowiek jest inny i ma inną odporność na stres. A po drugie, każdego sytuacja jest inna. Wystarczy, że ci inni rodzice mogą liczyć na pomoc dziadków, którzy sami chętnie podejmują się opieki nad wnukami. Jeżeli u Was dziadkowie pomagają rzadko i tylko na chwilę, to jedyna nadzieja w partnerze, który będzie rozumiał potrzebę regularnego wychodzenia na spotkania z innymi ludźmi czy do kina. A kto wtedy pomoże Wam zadbać o relacje w związku, umożliwi wyjście na randkę? To również może być źródłem frustracji i napięć.
Relacje w związku a małe dzieci >>
Wypalenie rodzicielskie – skutki
Jeżeli dopadnie nas wypalenie rodzicielskie, to skutki w zasadzie będą podobne jak w przypadku wypalenia zawodowego. Spadnie nasza wydajność i samopoczucie. Z superaktywnego i zaangażowanego rodzica zmienimy się w takiego, który po prostu puszcza bajki, ignoruje dziecko, robi minimum. Przez cały czas. Rozwiązywanie kolejnych problemów może być coraz trudniejsze, a skoki rozwojowe i zmiany u dziecka będą naprawdę ciężkie. Może to doprowadzić do błędnego koła: rodzic jest w kiepskim nastroju i nie jest w stanie zapewnić dziecku odpowiedniej ilość uwagi, dziecko czuje się zagubione i przestraszone, staje się więc płaczliwe, marudne albo na przykład zaczyna się moczyć, rodzic staje się jeszcze bardziej sfrustrowany, co jeszcze bardziej odbija się na dziecku. W efekcie zarówno jedno jak i drugie jest w złej kondycji psychicznej. W skrajnych przypadkach może dojść nawet do depresji.
Wypalenie rodzicielskie – jak przeciwdziałać
Co zrobić, by uniknąć wypalenia rodzicielskiego? Niestety, od rodzicielstwa nie można wziąć urlopu.
Po pierwsze, nie bójcie się prosić o pomoc. Czasami czujemy opór, bo mamy poczucie, że nasze dziecko jest naszym obowiązkiem i my jesteśmy za nie odpowiedzialni. Ale być może w Waszym otoczeniu jest ktoś, kto bardzo chętnie zajmie się przez jakiś czas maleństwem, a Wy w tym czasie zrobicie coś dla siebie.
Po drugie, nie rezygnujcie z wszystkiego. Czasem niektórzy rodzice w momencie pojawienia się dziecka rezygnują z pewnych rzeczy – mama przestaje chodzić na paznokcie, a tata przestaje chodzić na piłkę z kolegami. Oczywiście, czasami życie zmusza nas do tego, ale jeżeli jakaś czynność jest dla Was ważna i daje Wam satysfakcję, starajcie się walczyć o to.
Po trzecie, nie bójcie się Waszych emocji. Jeżeli czujecie się przytłoczeni, zagubieni, przerażeni, mówcie o tym głośno. Porozmawiajcie z partnerem, przyjacielem/przyjaciółką lub psychologiem.
Po czwarte, czasem odpuśćcie. Jeżeli Wasze dziecko nie będzie codziennie robić rozwijających i kreatywnych rzeczy, to wciąż ma ogromne szanse na to, by w dorosłym życiu zdobyć tytuł magistra lub inżyniera. Jeżeli nie zacznie w wieku 3 lat uczyć się angielskiego, to wcale nie oznacza, że nigdy nie opanuje biegle tego języka. Czasem najlepsze co możecie zaoferować maluchowi, to Wasza obecność. Niekiedy wystarczy przytulić się i wspólnie obejrzeć kilka odcinków Świnki Peppy.
I po piąte, zadbajcie o czas dla siebie. To trudne, bo zależy wyłącznie od innych ludzi. I choć może się z początku wydawać, że wcale nie potrzebujecie odskoczni, to z czasem taka potrzeba może być wręcz paląca. Jeżeli Wasz partner nie będzie od samego początku bycia rodzicem zostawał sam z dzieckiem/dziećmi, to może być problem, gdy po roku czasu zechcecie wyjechać na jeden dzień, bez nikogo, by po prostu pobyć samemu. Warto już na początku tej przygody zapewnić sobie chociaż krótkie wypady na swoje potrzeby – wspomniane paznokcie czy piłkę. Nawet te półtorej godziny raz na dwa tygodnie może być zbawienne.